Dołącz do wyprawy 8000km Across Canada:
Dołącz, śledź, poznawaj!

Dziennik

Poprzedni post Następny post
2015-01-27 Day 7 - Ferry from Nanaimo to Vancouver

After great night in a Sharon's house , morning started not so good due to bad weather.At 8 a.m. I was almost ready to go, my goal was to catch the ferry to Vancouver at 8 p.m.Unfortunately, fog reduced visibility to 50m, so going alongside the road was pretty risky, therefore I decided to wait.

At 9 am still foggy!

At 10 am - better now, it was getting warmer, I was geared up, ready to go.

Around 10:30 we got in the car to leave me in the spot I was picked up yesterday- I want to go across Canada without cheating. Early stage was easy- roads, city. People were stopping and smiling! It was connected to my post on Facebook, I guess. Even mayor wrote to me! Many people knew who I am and what I am doing.

Next part went alongside the highway, it was pretty safe - concrete wall and much space to walk. It was around 3km to go. Weather was good, I felt comfortable and rested.

My next decision was to go with the railway - I decided it will be the safest option. Trans Canada Trawl is not complete - one of the bridges is missing, it's poorly marked, navigation is really hard. Railway seemed to the best choice. So I was walking. Kilometer after kilometer! I decided to don't stop, even for a meal. I had to catch the ferry at 8 pm!

The railway part was boring, I stopped and gas station in Nanaimo Airport, then bought some chocolate bar and 0.5l of water. Then I got back on the trail. I was walking, and walking, and walking, then suddenly - the board:NANAIMO! Oh, yeah, babe! I did it! 1 kilometer of railway and the road! I felt pain in my legs, it was getting harder to keep walking. I was in the city, but still 9 km to go and it was 5 pm! I was trying to choose the smaller streets. It was getting darker, I grabbed some water and had to get back on the trail as fast as I could. Morale was getting lower....

This stage was really hard, despite of the target's closeness my legs were burning more with every step. I couldn't stay there for a night! I had to go!I was 2 km from the ferry I was semiconscious, almost running. Only half and hour to departure! At 8pm i was on the parking? And I knew that the ferry should leave at 9pm - the worker told me. I met the deadline!

The ferry was very comfortable, I had a row of seats just for myself - as you can see in the movie. I captured the scene and fell asleep while listening to the music. My legs were killing me, but I knew that I will be in Vancouver soon. I met the very interesting person during my ferry journey - greetings for Liv! She was very nice to me, despite my overall appearance. We had a small talk when the ferry arrived. Then I met Mr Zenon and Mr Janusz, who offered me an accommodation.

What an evening!! I've done my laundry and now time for pizza! Regeneration! That smile says everything! I was somewhere I didn't know exactly where but I knew the name of the city - Squamish. It was not important! Everyone talked in Polish! My people!

Special thanks to Mr Zenon, Mr Janusz and Mr Jurek for a great help in Vancouver and all these small things, which made my journey easier!

2015-01-27 Dzień 7 - Prom z Nanaimo do Vancouver

Wspaniała noc w domu Sharon, ale poranek rozpoczął się nieciekawie ze względu na pogodę. O godzinie 8 rano byłem praktycznie gotowy do drogi, miałem do przejścia ze 30-coś kilometrów bo o godzinie 20 miałem prom z Nanaimo do Vancouver. Niestety, była wielka mgła, widoczność z 50m, a musiałem iść trochę po drogach, szkoda ryzykować więc zdecydowałem się poczekać.

Godzina 9, to samo, mgła.

Godzina 10, już lepiej, coraz cieplej więc powoli zniknęła, byłem już ubrany więc w każdej chwili mogłem ruszyć.

Po 10:30 wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na to samo miejsce gdzie skończyłem wczorajszy dzień, w końcu chcę przejść całą Kanadę bez oszukiwania samego siebie. Początek był prosty, po drogach, przez miasto. Co ciekawe, ludzie zatrzymywali się i uśmiechali, wczorajszego dnia pojawiła się przecież wiadomość na facebooku, która obiegła miasteczko! Sam burmistrz przecież do mnie pisał! Więc idąc do Tim Hortons tuż przy autostradzie dużo ludzi wiedziało kim jestem i co robię.

Kolejny odcinek był po autostradzie, jak się okazało względnie bezpieczny bo na części była betonowa ściana, w innej części były duże pobocza. W sumie po tej autostradzie nie było dużo do przejścia, szedłem tylko do momentu gdzie tory kolejowe przechodzą pod droga na lewą stronę, coś koło 3km. Był to prosty odcinek, było ciepło, psychicznie czułem się wypoczęty.

Po torach kolejowych zdecydowałem, że będzie najbezpieczniej. Szlak Trans Kanada Trawl z tego co się dowiedziałem nie ma jednego mostu, poza tym jest on źle oznaczony w tym miejscu, bardzo ciężko się nawiguje. Po torach jednak było szybciej i bardziej prosto. Te kilometry się dłużyły i dłużyły, miałem przecież dotrzeć do godziny 20 pod prom! Zdecydowałem zupełnie ograniczyć przerwy do minimum, również nie jadłem obiadów bo gotowanie trochę trwa, nawet do 20 minut na jedzenie.

Po torach w sumie nudno, ale doszedłem do Nanaimo Airport, na stacji kupiłem sobie batonika czekoladowego i pół litra do picia, wody oczywiście  I w drogę! Kilkanaście kilometrów do przejścia!

Idę, idę, idę i nagle tablica - NANAIMO! Tak! Dotarłem! Tory jeszcze z kilometr i wszedłem na ulice. Nogi bolą, trochę ciężko iść. Ale już w mieście, 9km do promu, godzina 17. Szedłem jakimiś mniejszymi ulicami, na stacji znowu na szybko coś do picia i biegiem do promu. Było już ciemno i morale poszły w dół. Ten odcinek był już dość trudny, nawet wiedząc, że już tak blisko, nogi paliły coraz bardziej i bardziej każdym krokiem, ale trzeba pędzić, nie chciałem przecież zostać na noc..

2 kilometry od promu już byłem pół przytomny, prawie biegłem na ten prom, a już 19:30. I co się okazało? O 20 byłem już na parkingu, ale wiedziałem, że prom jest o 21, pracownik mi to powiedział. Odetchnąłem dopiero w terminalu. Zdążyłem! I miałem godzinę zapasu tak na wszelki wypadek. Prom był niezwykle wygodny, cały rząd siedzeń miałem dla siebie więc się rozłożyłem, jak widać na filmie. Trochę pogadałem na filmie, a tak to słuchałem muzyki i spałem. Nogi paliły żywym ogniem, ale to szczęście, że zaraz będę w Vancouver! Bezcenne!

Na promie poznałem bardzo ciekawą osobę, artystkę - pozdrowienia dla Liv! Było niezwykle miło, mimo tego w jakim byłem stanie. Na brzegu w Vancouver jeszcze była okazja porozmawiać i spotkałem się z Panem Zenonem oraz Panem Januszem, do którego miałem jechać na noc. Cóż to był za wieczór, ciepła pizza, pranie i totalna regeneracja! Ten uśmiech na twarzy mówił wszystko!! Byłem gdzieś, ale nie wiedziałem gdzie, znałem tylko nazwę miejscowości - Squamish. Ale czy to ważne? Wszyscy mówili po polsku, byłem u swoich!

Specjalne podziękowania dla Pana Zenona, Pana Janusza i Pana Jurka za ogromną pomoc w Vancouver, organizację mojego czasu, pomoc w organizacji wyprawy i za te wszystkie drobne rzeczy, które ułatwiły moją wyprawę!

just Chemistry
Universal Survival
Portal Górski
Sklep dla Turysty
Powiat Legionowski
National Geographic Traveler
Brubeck
Polar Sport
Heal Meal 7
new3Wdesign